Hierarchia artykułów

1997 - Wierzbnickie cudaDrukuj

W kościele parafialnym po 58 latach zagrały cenne zabytkowe organy. Parafianie twierdzą, że ich ksiądz to człowiek zdecydowany i jeśli się na coś uweźmie – rzecz doprowadzi do końca. Ostatnio proboszcz Czesław Kocoń „uwziął się” na nieczynne od ponad pięćdziesięciu lat organy.

Instrument organowy składający się ze setek piszczałek drewnianych i cynkowych, dłuższych i krótszych, grubszych i chudszych jeśli działa, czyli jest sprawny – może okazać się chlubą niejednej parafii, dumą niejednej miejscowości, chlubą nie jednego kościoła. Gorzej, kiedy ten niezwykle skomplikowany mechanizm ( w którym proces tworzenia poszczególnych tonów rodzi się z przepływu powietrza przez różnego rodzaju kanały i rury stwarza wrażenie atrapy. Tak do niedawna było w Wierzbniku.

Tak też było tam w 1991 roku, kiedy wierzbnicko- jankowicką parafię obejmował we władanie proboszcz Kocoń. Już wtedy zaczął się zastanawiać, jak wskrzesić nieczynne „od zawsze po wojnie„ organy.

Historia wydobyta z „katalogu zabytków Ziemi Grodkowskiej” mówi o tym, że nastawa organowa pochodzi z przełomu XVII/ XVIII wieku. Prawdopodobnie instrument czarował swymi tonami do czasu rozpoczęcia II wojny światowej. Do tamtej historii ta najnowsza dopisała ponad 50 lat niebytu – chyba po to, aby ksiądz Czesław sprowadził we wrześniu 1993 roku fachowców, którym postawił za zadanie: przerwać milczenie zabytkowego instrumentu i uczynić choćby „cud”, aby organy znów zachwyciły swym brzmieniem wiernych z Jankowic Wielkich i Wierzbnika.

Fachowcy – czyli Firma pana Rudolfa Kuźnika przy współpracy Magdaleny Markiefki trochę bezradnie pokiwali głowami po czym orzekli, iż „cud” postarają się uczynić, choćby nie wiadomo co i niezwykły zabytek doprowadzą do stanu używalności.

Jak rzekli – tak zrobili. Na pierwszy ogień poszły piszczałki; wszczęto ich konserwację. Trzeba było misternie odtworzyć – czyli ręcznie wykonać – kilkadziesiąt „rurek” od nowa. Te, które się ostały, też pozostawały wiele do życzenia, piszczałki cynowe były mocno zniekształcone, a drewniane zostały zżarte przez tabuny łakomych korników.

Kronika parafialna księdza Koconia utrwaliła na swych stronach fakt, właściwy remont organów odbył się w marcu 1994 roku, kiedy to uruchomiono 6 głosów. Następnie w czerwcu i lipcu 1994 konserwowano kolejne piszczałki, a po żmudnym wykonaniu wszystkich brakujących części i uruchomieniu elektrycznego miecha we wrześniu i październiku 1997 roku - podczas kolejnego czwartego etapu remontu – oddano do użytku dalszych 8 głosów.

Wprawdzie do pełni szczęścia pozostało jeszcze uruchomienie 3 głosów (razem instrument posiada ich aż 17), ale już przy 14 głosach czynnych (nie mylić z tonami) można było tryumfalnie ogłosić powrót zabytku do życia i po 58 latach niemoty zorganizować uroczysty koncert inauguracyjny.

Brakowało tylko jednego „elementu” – profesjonalnego organisty organmistrza, który potrafiłby wykrzesać z dźwięków zabytkowych organów odpowiedni wachlarz muzycznego czaru. Tu ksiądz Czesław też się uwziął i zapowiedział, że na inaugurację sprowadzi prawdziwego Maestro.

Mistrza Klawiatury ksiądz wyszukał na Górnym Śląsku. Jest magistrem i nazywa się Krzysztof Mańczyk. Urodził się 30 lipca 1966 roku w Jejkowicach koło Rybnika ma „na koncie”: podstawową szkołę średnią muzyczną (ukończoną w 1987 r.), zaliczoną Akademię Muzyczną im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Występuje dla szerokiej publiczności ( w Polsce, Czechach, Niemczech, Belgii i Holandii) dyrygenturę chórów „Harmonia” w rodzinnych Jejkowicach oraz zespołu muzyki oratoryjno-kantowej „Cecylianum” w Pszowie – Krzyszkowicach ( plus chóru szkolnego), a do tego pełni funkcję organmistrza przy parafii ojców franciszkanów pod wezwaniem św. Józefa w Rybniku.

Maestro uraczył przybyłych smakowitym koktajlem fragmentów dzieł muzyki organowej, przy czym swoich kompozycji użyczyli: Johann PACHELBE, Jan Pieterszon SWELINCK, Johann Sebastian BACH, Franciszek SCHUBERT, Giuseppe VERDI, Feliks Mendelssohn BARHOLDY, Georg Friendrich HAENDEL, Leon BOELLMANN

Ten największy i chyba jak dotychczas najważniejszy – koncert w historii Wierzbnika odbył się 9 listopada 1997 roku w kościele pod wezwaniem św. Michała Archanioła pomiędzy godz. 17.00 a 19.00. Festiwal utworów kompozytorów znanych bardziej lub mniej zakończyło wystawienie Najświętszego Sakramentu i modlitwa w intencji wirtuoza, aby organy i chór były dla niego ołtarzem, na którym codziennie składa Bogu swoje zdolności; pracę i umiłowanie muzyki oraz w intencji wszystkich ofiarodawców, którzy przyczynili się do sukcesu całego przedsięwzięcia – i sfinansowania remontu organów, i zorganizowania koncertu.

Na koncert licznie przybyli mieszkańcy Wierzbnika, jak i parafianie z Jankowic Wielkich. Wysoka frekwencja to nie przypadek; tak dużego kalibru wydarzenia nie zdarzają się na wsi co tydzień, co miesiąc – zdarzają się raz na kilka bądź kilkanaście lat. I na kilkanaście lub na kilkadziesiąt lat pozostają we wdzięcznej pamięci. Wdzięcznej za to, że: „Powietrze drgało, a kościół niemal trząsł się w posadach”; że ciarki jak mrówki chodziły po plecach”, że: „Proboszcz sprowadził naprawdę znakomitego mistrza instrumentu”.

I za to, że w parafii wierzbnicko-jankowickiej jest ksiądz, który mówi, że będzie prosił Najwyższego o cud, po czym – z pomocą Boską – cudów dokonuje.
Maciej Zarebski
Kurier Brzeski, dnia 18.12.1997, str.6


Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
Kliknij przycisk `Akceptuję`, aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności. Przeczytaj informacje o używanych przez nas Cookies
rm lumen trwam plus nasz dziennik gosc niedzielny