1999 - Spięcie na ołtarzu - Wierzbnik. Pożar w kościele
- 09.12.2011
- Media o nas
- 2297 Czytań

Wczoraj w środku nocy spłonęła część zabytkowego ołtarza kościoła św. Michała w Wierzbniku. Zabytek pochodzi z połowy XVIII wieku. Pożar spowodowało spięcie instalacji elektrycznej.
Pani Stefania mieszkanka naprzeciw kościoła. Na jej podwórzu wietrzą się sznurku sztandary. To ona pierwsza zobaczyła ogień: o drugiej w nocy było jakoś dziwnie jasno. – Obudziłam się. Zobaczyłam, że się w nim świeci, a przecież w nocy ksiądz nie może mszy odprawiać. Córka, pobiegła po proboszcza – opowiada – Potem zawyła syrena, zjechała się straż z Grodkowa, zbiegli się ludzie.
Pani Stefania nie poszła zobaczyć, co spłonęło.
– Słyszałam, że Jezus Zmartwychwstały jest zniszczony, tego widoku bym nie zniosła – chowa w dłonie twarz.
- Dziś jest św. Floriana, patrona strażaków. Myśleliśmy, że syrena wyje, bo jest ich święto. Czasami tak robili, więc nie sądziliśmy, że może się naprawdę palić – opowiada starszy mieszkaniec Wierzbnika. Pamięta, że jego rodzice podarowali Kościołowi Matkę Boską Częstochowska. – na szczęście jest w bocznym ołtarzu i nie spłonęła – cieszy się.
Z kościoła wszystko prawie wyniesiono. Na murze i na trawniku wietrzą się dywany, obok bocznego wejścia, przy św. Katarzynie, poustawiano lichtarze i krzesła. Wszystko na oścież otwarte. Dzieciaki oglądają zniszczenia i co rusz coś pokazują:
- Tu Jezusowi noga odpadła – mówią. – A tu był aniołek, ale się spalił.
Proboszcz Czesław Kocoń: - Za miesiąc mieliśmy wymienić instalację elektryczną, bo rzeczywiście była już stara i zniszczona\ - mówi – Potem nagłośnienie, a na wakacjach chcieliśmy kościół pomalować. Teraz nasze plany się zmieniły...
Proboszcz jest w miejscowości od 1991 roku i od razu ołtarz stał się jego oczkiem w głowie. Drugim były organy, które udało się w zeszłym roku uruchomić po 35 latach. Teraz specjalista sprawdzi, czy wytrzymały tę temperaturę.
- Uda się odbudować. Pomału z pomocą ludzi dobrej woli, i na pewno odtworzymy ołtarz. Nawet konserwator powiedział, że postara się o jakieś pieniądze, choć u niego z tym bardzo krucho.
- Ludzie by dali, ale tu wielu na bezrobociu siedzi, jak nam się nie pomoże, to sami nie uzbieramy na remont – mówi pani Stefania. Dzieci biegają po wsi i zbierają kwiaty na mszę św., którą ksiądz odprawi przy spalonym ołtarzu z okazji dnia św. Floriana. Wierni pomodlą się za panią Stefanię i strażaków. – Gdyby ogień poszedł wyżej, spłonąłby sufit z desek i trzciny – dodaje proboszcz. – Monstrancja z sakramentem w ogóle nie została zniszczona. Można to odbierać jak się chce, ale ja w tym widzę znak, że Opatrzność czuwała.
Joanna Pszon