Nowy braciszekDrukuj

Jest wrzesień 1846 roku. Dwójka małych pastuszków, Melania i Maksymin, bawi się beztrosko na alpejskich łąkach La Salette. Igraszki przerywa pojawienie się niezwykłego światła. Płacząc, Matka Boża powierza dwójce małych dzieci ważną tajemnicę, przekazuje im ostrzeżenia i przesłanie: "Skoro mój lud nie chce okazać uległości, jestem zmuszona puścić rękę swego Syna. Ona jest tak ciężka, że już nie mogę jej utrzymać. ( ... ) Od jak dawna już cierpię za was! Jeśli chcę, żeby mój Syn was nie opuścił, muszę Go nieustannie prosić. Wy zaś nic sobie z tego nie robicie. Zresztą daremnie byście się modlili, daremnie wysilali, nigdy nie moglibyście wynagrodzić trudu, jaki dla was podejmowałam'.

Dzieci przekazują orędzie dalej. La Salette staje się miejscem niezwykłym. Powstaje tam sanktuarium, które odwiedza każdego roku wielu pielgrzymów z całego świata.

Jednak życie Melanii i Maksymina ani przed objawieniami, ani po nich nie było łatwe. Szczególnie Melania jako dziecko doświadczyła wielkiego bólu odrzucenia przez mamę i rodzeństwo. Jej ojciec w poszukiwaniu pracy wyjeżdżał z domu na wiele dni. Gdy wracał, uczył swoją naj młodszą córkę modlitwy i pokornej, milczącej pobożności. Był dla niej wzorem. Matka to zupełnie inna osoba. Lubiła zabawy i jarmarczne pokazy. Uważała, że mała Melania przeszkadza jej w życiu. Rozgniewała się bardzo na córkę, kiedy ta dała ubogiemu żebrakowi wszystko, co było pod ręką. Powiedziała jej wtedy coś, co zraniło dziecięce serce na zawsze: "Lepiej, żebyś umarła!". Melania w milczeniu przyznała jej rację.

Z czasem postawa matki wobec córki stała się coraz bardziej nieczuła i bezwzględna. Nie mówiła do niej po imieniu, lecz przezywała ją „niemą dzikuską”. Zabraniała braciom nazywać ją siostrą, a do siebie mówić „mamo”. Uważała, że powinna żyć w lesie razem ze zwierzętami. Pewnego dnia wykrzyczała dziecku w twarz: "Idź precz! Niech cię moje oczy nie widzą!

Zrozpaczona dziewczynka wybiegła z domu, lecz potknęła się i upadła. Wtedy podszedł do niej mały chłopiec i podał jej rękę. Milczał. Czuła jednak, że jest w nim coś niezwykłego, jakieś wielkie dobro.

Po kolejnej awanturze znowu wybiegła z domu. Przyspieszając kroku, myślała o tym, co mówił jej ojciec, o męce Pana Jezusa, o Jego samotności. Zmęczona drogą usiadła na pniu i zasnęła. "Siostro ... moja droga siostro ... Jestem twoim bratem ... "Zbliż się do mnie" - usłyszała dziecięcy głos. Spojrzała przed siebie. Stał przed nią ten sam chłopiec, który poprzednio pomógł jej. Ogarnęło ją ciepło, cierpienie ustąpiło, w serce wstąpił spokój. Ze swoim "nowym Bratem" Melania przeżyła niezwykłą podróż poprzez prorocze widzenia i doświadczenia męki Chrystusa. Brat mocno trzymał ją za rękę, wspierał, dodawał otuchy ...

Kiedy dziewczynka przebudziła się, nie było obok nikogo, jednak w jej sercu pozostała Jego miłość, pocieszenie i rozświetlające ją do środka światło. Taka wizja pozostała w jej wspomnieniach.

Przygoda z "nowym Braciszkiem" poprzedziła późniejsze spotkanie Melanii z Maryją, Mamą z nieba - prawdziwą, kochającą, wrażliwą, która tak mocno płakała nad losem całego świata ...

M. Krzyszkowski, „Dzieci Pana Boga”, wyd. Rafel, rok 2015 str. 38 - 40

Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
Kliknij przycisk `Akceptuję`, aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności. Przeczytaj informacje o używanych przez nas Cookies
rm lumen trwam plus nasz dziennik gosc niedzielny